środa, 22 czerwca 2016

Dom wariatów (1984) reż. Marek Koterski

   Tak szczerze powiedziawszy to twórczości Koterskiego to ja za dużo nie widziałem. Chyba tylko Nic śmiesznego i Dzień świra, a i tak ledwo je pamiętam. W zasadzie tylko najlepsze momenty, które w gruncie rzeczy zna każdy, nawet jeśli nie oglądał tych filmów. Za Dom wariatów zaś zabrałem się z nudy. Jakoś tak nic nie było do roboty w pracy, więc uznałem, że odpalę sobie DVD. Przejrzałem sobie kolekcję filmów na regale i mój wzrok zatrzymał się na tym tytule. I tak jakoś mnie tknęło.

   Dom wariatów znacznie różni się od późniejszych przygód Miauczyńskiego, bo o ile tamte można potraktować jako komedie, bez wnikania głębiej, to w tym nie ma już nic do śmiechu. Przez półtorej godziny poznajemy rodzinę głównego bohatera, który przyjeżdża do domu po dłuższej nieobecności. Nie przebierając w słowach można stwierdzić, że to naprawdę popaprana zgraja dziwaków. Matka bez przerwy opieprza lub poucza ojca czepiając się każdej błahostki, a syna traktuje jak pięcioletnie dziecko. Ojciec z kolei stara się ignorować żonę, a gdy nikt nie patrzy to przygotowuje dla niej rozmaite złośliwości. Adaś nie wnika w te spory, skupiając się na własnych neurotycznych zachowaniach jak na przykład przekładanie gazety z miejsca na miejsce na stole, czy nerwowe podrygi w czasie picia herbaty.

   Zachowania całej trójki są nie tylko absurdalne, ale i groteskowe. Koterski wyjątkowo mocno zarysował wszelkie dziwactwa Miauczyńskich i chociaż przesadził to widać, że nie wymyślił sobie tych zachowań, a zaobserwowane w rzeczywistości jedynie nagromadził w jednym miejscu i wyolbrzymił. Warto się temu bliżej przyjrzeć i zastanowić czy w jakimś stopniu nie powielamy zachowań rodziców Adasia, bo to za ich sprawą stał się on tak zagubionym, zalęknionym i niezrównoważonym człowiekiem.

   Z retrospekcji z dzieciństwa głównego bohatera dowiadujemy się, że rodzice kłócili się zawsze, ale co ciekawe jego brat wyrósł na zdaje się w miarę normalnego człowieka, choć pewności mieć nie możemy, bo pojawia się ledwo na chwilę. To by jednak dowodziło, że nie każdy musi być skrzywiony przez patologiczne zachowania rodziców. A przy okazji rodzi się pytanie: skoro rodzice z kłócącego się małżeństwa dopiero po latach zamienili się w parę dziwaków (snujący się po domu Łomnicki na długo zapada w pamięć) to jaka starość czeka Adasia, który już na starcie jest spaczony.

   Film polecam, chociaż nie każdemu, gdyż przez większość czasu w zasadzie niewiele się dzieje. Bohaterowie snują się po domu wykonując rozmaite bezsensowne czynności. Jeśli komuś podobały się późniejsze filmy Koterskiego, ale nie tylko ze względu na akcenty humorystyczne to może spróbować.

2 komentarze:

  1. Dla znających późniejszego Koterskiego ten film może być zderzeniem ze ścianą. Sam miałem z nim duży problem i odnoszę wrażenie, że trzeba być trochę starszym i mieć większe doświadczenie, aby go przyjąć do wiadomości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, bez odpowiedniego nastawienia można się zanudzić, albo co gorsza zirytować.

      Swoją drogą trochę mi on przypominał "Takiego pięknego syna urodziłam" Koszałki.

      Usuń