piątek, 20 maja 2016

Wszystko za życie (Into the Wild) 2007 reż. Sean Penn

   Zawsze marzyłem o dalekich i długich podróżach. Niestety nigdy nie miałem pieniędzy, czasu, a najbardziej to chyba wiary, że jednak można. Potem przyszła rodzina, dom, gówniana, lecz łudząca perspektywami praca i pozostałem z żalem. Z czasem został przytłumiony jakimiś niewielkimi życiowymi sukcesami, ale i tak pragnienie wielkiej przygody co jakiś czas powraca. W sumie nadal mam nadzieję, że jeszcze zaświeci dla mnie słońce.

   Wyobraźcie więc sobie jakie wrażenie musiał na mnie zrobić film o chłopaku, który zaraz po skończeniu liceum rusza w drogę. Nie wie jeszcze dokładnie gdzie i jakim sposobem, ale nie czekając, aż jakiś konkretny plan wykrystalizuje się w jego głowie ucina kontakt z rodziną i zaczyna szukać nowej drogi w życiu. Początkowo nieco radykalnie, bo pozbywa się też wszystkich pieniędzy, dopiero później uświadomiwszy sobie, że czasem nie da się bez nich obyć. Sam zaś pomysł życia w drodze, przemierzając kraj to coś cudownego. Nie ma co prawda luksusów, bywa niewygodnie, niebezpiecznie, a w oczy może zajrzeć głód, ale z drugiej strony ogrom doświadczeń i nowych przeżyć wszystko to wynagradza. Chłopak ma okazję posmakować czegoś czego większość ludzi nigdy nie spróbuję i jak się okazuje nie jest to wcale trudne do osiągnięcia.


   I o ile to już jest ciekawa przygoda, to dopiero druga część planu Alexandra Supertrampa (jak sam siebie nazywa porzuciwszy prawdziwe nazwisko) rzuca na kolana. Chłopak wyrusza na Alaskę, by spróbować swych sił w całkowitej dziczy. Ani przez chwilę nie brakuje mu wiary w powodzenie planu, ani też odwagi. Razi nieco jego niewystarczające przygotowanie, ale przyćmiewa je jego postawa, szczera, ciekawa, otwarta. Tymczasem los rzuca mu pod nogi coraz to kolejne przeszkody - zwierzęta okazują się nie bywać w okolicy, gdy rusza na polowanie, a strumień zamienia się w porywistą rzekę odcinając możliwość powrotu. Jednak Alexander nie poddaje się. Idą za tym i metafizyczne pobudki, chłopak szuka sensu życia, wewnętrznej harmonii, a także chce po prostu wyrwać się od cywilizacji, której nie znosi. Są to oczywiście poszukiwania i chęć spróbowania wszystkiego, bo o ile życie w głuszy, choć ekstremalnie trudne daje mu satysfakcję to i na wsi czy w niewielkich społecznościach, gdzie wcześniej był odnajdywał się równie dobrze.

   Smuci jedynie jego zbyt lekkie podejście i brak przygotowania do takiej eskapady, co raz za razem mści się na nim. Z początku drobnymi utrudnieniami, a z czasem, gdy przedsięwzięcie nabiera rozmachu coraz większymi niebezpieczeństwami. Inna sprawa, że to pójście na żywioł jest w dużej mierze jego siłą napędową. I takie też podejście zapewnia mu po drodze nowych przyjaciół i ciekawe znajomości, z których w mniejszym lub większym stopniu korzysta. Tak czy inaczej niesamowity jest widok tego wędrującego i gwiżdżącego na współczesny świat młodzieńca. Jakby zupełnie nic sobie z tego nie robił, że wokół samoloty (co akurat często jest akcentowane), samochody, wielkie miasta i komputeryzacja. Udowadnia że nawet w naszych czasach, w rozwiniętym kraju można odciąć się od cywilizacji. A jest to możliwe nawet z dnia na dzień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz