środa, 11 maja 2016

Zmartwychwstały (Risen) 2016 reż. Kevin Reynolds

   Bardzo się napaliłem na tego Zmartwychwstałego, bo kryminał, którego akcja rozgrywa się w starożytności to niecodzienne zjawisko. A już śledztwo w tak słynnej sprawie jak zmartwychwstanie Chrystusa to prawdziwa bomba. I faktycznie jest ciekawie. Przez pierwszą połowę filmu śledzimy poczynania rzymskiego trybuna Klawiusza, który odpowiedzialny za to by zwolennicy Jezusa nie wykradli z grobu jego ciała wpada w niezłe tarapaty, gdy zwłoki... (tu spoiler :D ) znikają. Piłat się wścieka, faryzeusze również i nie ma co im się dziwić, bo w i tak niespokojnej Jerozolimie kroi się niezła zadyma, a lada dzień ma przyjechać sam cesarz.

   Żal trybuna, bo fajny z niego chłop, może nieco szorstki, ale żaden cienias nie mógłby przecież być dowódcą w rzymskiej armii. Co gorsze Klawiusz jest już zmęczony ciągłym obcowaniem ze śmiercią (a żydowscy niepodległościowcy nie odpuszczają) i wpadka z Jezusem może zniszczyć mu karierę, której uwieńczeniem ma być spokojna posada, rodzina i sielski domek na wsi. Dlatego razem z przydzielonym mu do pomocy Lucjuszem (w tej roli arcywróg Harrego Pottera - Draco Malfoy) wszczyna śledztwo mające na celu odnalezienie ciała. A czasu nie mają wiele, bo góra dwa dni nim zwłoki rozłożą się tak, że nie da się ich zidentyfikować.


   W takiej sytuacji biorą legionistów i robią na mieście niezły kipisz. Wyłapują plotkujących o zmartwychwstaniu, prowadzą przesłuchania i dokonują ekshumacji grobów. Jedyny mankament całej akcji jest może taki, że brakuje im nieco stanowczości na przesłuchaniach, ale powoli zbliżają się do rozwiązania zagadki. I gdyby w ten sposób dalej poprowadzono fabułę to byłoby całkiem spoko. Ale nie...

   Druga połowa filmu to klasyczne kino biblijne (mimo iż nieco urozmaicone). Apostołowie ruszają do Galilei, po drodze dzieją się różne cuda, a całość okraszona jest chrześcijańską paplaniną o miłości i takich tam. Nuuuuda!

   Muszę powiedzieć, że srogo się rozczarowałem. Spojrzenie na historię zmartwychwstania Jezusa przez pryzmat opowieści kryminalnej to był kapitalny pomysł. Ba! Aż dziwię się, że nikt wcześniej na to nie wpadł. I gdyby twórcy trzymali się tej konwencji do końca, to sam nie wiem co by z tego wyszło, ale potencjał był spory. Szkoda, cholernie szkoda.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz