niedziela, 29 maja 2016

Geneza i ewolucja planety małp.

   Jak przez mgłę pamiętam Planety małp z lat 60' i 70', a oglądałem je w miarę często, bo ojciec lubił tę serię prawie tak bardzo jak Godzille, a co za tym idzie nie przepuścił żadnej okazji, gdy leciały na niemieckich kanałach lub rzadziej, w polskiej telewizji. I tak pamiętam, że dwa pierwsze filmy były naprawdę spoko, z interesującą, zaskakującą, a przy tym spójną fabułą. Bezsprzecznie klasyka sci-fi. Charakteryzacje i scenografia mimo już pewnego wieku w latach 90' ciągle robiły wrażenie i cieszyły wprowadzając widza w ten fantastyczny świat. A kolejne? Ano, kolejne zaczęły śmierdzieć starym, odgrzewanym na siłę kotletem. Pomijam już rozmaite telewizyjne produkcje, bo było tego sporo, ale trzy następne części kinowe powstały ewidentnie na siłę, technicznie i merytorycznie mniej starannie, ale co tam, oglądało się, tak jak wszystkie Godzille, mimo iż był lepsze i gorsze. Wiele lat później swych sił z małpim światem postanowił spróbować Tim Burton i chociaż z pewnością oglądałem jego dzieło to pamiętam z niego jeszcze mniej niż z tych z lat 70'. W zasadzie to tyle tylko, że wyszła z tego jakaś kicha. Dlatego też gdy parę lat temu ktoś po raz kolejny zdecydował się opowiedzieć tę historię, to po prostu zlałem sprawę, nie wierząc, że może się to udać.


   Tymczasem Geneza i Ewolucja planety małp to całkiem udane prequele oryginalnej Planety Małp z 1968 roku. Ba! są o wiele lepsze, niż Podbój Planety Małp i Bitwa o Planetę Małp, które też były jej prequelami, ale jak wspomniałem niezbyt udanymi, mimo niewielkiego rozstrzału czasowego od oryginału. W najnowszych filmach Wyatta i Reevesa narodziny i rozwój inteligentnych małp są o wiele bardziej wiarygodnie przedstawione (w tych starych jak dobrze pamiętam jakaś choroba wybiła psy i koty, więc ludzie zaczęli trzymać małpy w roli zwierzątek domowych, a te po latach kontaktu z ludźmi zaczęły przejawiać inteligencję). Zaczyna się od leku na Alzheimera, który testowany na szympansach wprowadza zmiany w ich organizmach, podnosząc poziom IQ, ale prawdziwej rewolucji dokonują ludzie, którzy uczą głównego małpiego bohatera Ceasara nowych rzeczy i od których on sam wiele podpatruje, szczególnie że wiedziony zazdrością i poczuciem odmienności chce im dorównać np. w umiejętności jedzenia sztućcami czy swobodzie poruszania. Nie może się on pogodzić z tym, że choć traktowany lepiej od innych małp to ciągle musi być prowadzany na smyczy, je rękoma i nie ma przyjaciół na poziomie, bo dla szympansów jest za mądry, a dla ludzi ciągle zbyt dziki.


   W nowej odsłonie serii trochę rażą mnie efekty komputerowe, ale rozumiem, że filmowcy nie są jeszcze na takim etapie rozwoju, by wyglądało to naturalnie. Tym razem wykażę się zrozumieniem, bo przecież i stare metody nie były doskonałe, a ciekawie i sensownie opowiedziana historia zdecydowanie rekompensuje te mankamenty, czy wręcz czyni je nieistotnymi. Twórcy szczęśliwie uniknęli też sentymentalnych momentów, których obawiałem się, widząc że Ceasar żyje w domu swego opiekuna i jest traktowany jak członek rodziny, co przy jego mentalno-fizycznych ograniczeniach musiało doprowadzić w końcu do wspomnianej wcześniej frustracji, a to mogło sie skończyć jakimiś rzewnymi, melodramatycznymi kawałkami. Szczęśliwie jak na sci-fi przystało na pierwszym planie postawiono nieprawdopodobne zdarzenia mające odmienić losy świata, a gniew i gorycz Ceasara wykorzystano jako ich motor napędowy. Jasno przy tym jest ukazane, że ludzie traktujący inteligentne małpy jako zagrożenie, sami odpowiadają za ich powstanie i raz jeszcze przewija się stara filmowa mądrość, że człowiek nie powinien bawić się w Boga. A budzące taką grozę małpy w rzeczywistości chcą jedynie uciec, by żyć w spokoju na odludziu i tylko niektóre z nich wykazują agresywne zachowania, co zresztą jest efektem krzywd wyrządzonych im przez ludzi.


   Warto zwrócić też uwagę na easter eggs, np. info o pierwszej załogowej misji na Marsa, która przepada w kosmosie (znajome?), albo w którymś momencie Ceasar bawi się... miniaturową Statuą Wolności. Zresztą samo imię bohatera pochodzi od pierwszego przywódcy małp z wcześniejszych prequeli. Aż ciekaw jestem czy więcej było takich smaczków, niestety zbyt słabo pamiętam stare filmy.

   Drugą część, Ewolucję, polecam obejrzeć ciągiem, zaraz po Genezie, gdyż rzecz jasna są ze sobą ściśle powiązane, a przy tym równie dobre, choć skrajnie różne. Akcja rozgrywa się w post apokaliptycznym świecie parę lat po wielkiej ucieczce Ceasara i jego stada. Większość ludzkości wymarła, wybita przez wirusa, a nieliczni odporni i ocaleli próbują odbudować cywilizację. Utworzywszy sobie strefę kwarantanny-fort w części opustoszałego San Francisco starają się uzyskać energię elektryczną ze znajdującej się za lasem tamy wodnej. Myk w tym, że las należy do małp i wysłana tam niewielka ludzka ekspedycja uświadamia oba gatunki o swoim istnieniu.


   Scenariusz został tu kapitalnie przemyślany. Małpy zdążyły się już nieźle zorganizować i osiągnąwszy zamierzony w czasie wielkiej ucieczki cel, żyją teraz w harmonii z naturą, nie wykazując potrzeby do opuszczania lasu. Po obu stronach barykady mamy zarówno dobrych ludzi/małpy jak i złych, którzy siłą rzeczy ciągle mącą i prowadzą do zwad, a dalej wojny, na którą nie stać żadnej ze społeczności. Tak jak w starych filmach z lat 60' i 70', widać że wykształcenie się nowego gatunku i stworzenie przez niego cywilizacji nie jest, aż taką wielką zmianą jak mogłoby się wydawać. Inteligentne małpy poza wyglądem niewiele różnią się od ludzi. Wiedzione tymi samymi pragnieniami i lękami popełniają podobne błędy, ale potrafią też wykazać równie wielką szlachetność. 

   Zwaśnione grupy najbardziej dzieli chyba technologiczna przepaść. Ludzie ciągle mają tu przewagę dysponując bardziej śmiercionośną bronią czy (w mniejszym stopniu istotnymi) środkami lokomocji. Ich słabością jest wyczerpanie po latach chaosu, brakuje im organizacji i zdeterminowania. Małpy tym czasem są zwartą i zdyscyplinowaną grupą, zachłyśnięci wolnością i ciągle pamiętający niedawne ciężkie czasy pod ludzkim panowaniem gotowe są do upadłego walczyć o wolność. Dodatkowym atutem okazuje się fakt, że opanowanie ludzkiej technologii wcale nie jest takie trudne.


   I tu jak pierwszej części uniknięto rzewnych kawałków. Pojedyncze sympatie międzygatunkowe są ukazane w sposób subtelny i nie rażący łopatologią. Nie ma też żadnych oszołomów wzywających do pokoju w imię międzygatunkowej miłości. Pacyfiści po obu stronach są pragmatyczni, wiedzą że wojna przyniesie ogromne straty nawet w przypadku zwycięstwa. Jednocześnie scenarzyści nie poszli na łatwiznę, rozwiązania z pozoru prostych problemów okazują się wymagać od bohaterów więcej wysiłku, co koniec końców sprawia, że film jest naprawdę dobrą rozrywką, a nie kolejną z pozycji "zobaczyć i zapomnieć".

 

4 komentarze:

  1. Widziałem Genezę, ale nie doceniłem jej, w przeciwieństwie do większości. Ale to z powodu dużego sentymentu jaki darzę starą serię. Pamiętam jak z całą rodziną zasiadałem przed telewizorem. Te filmy były imponujące, bo wyglądały na solidne kino przygodowe, mimo bardzo małego budżetu. Bo chociaż kolejne części przynosiły zyski to wytwórnia starała się zaoszczędzić i każda kolejna część była tańsza od poprzedniej. I dobrze, bo to sprawiło, że twórcy nadrabiali braki pomysłowością i te filmy były 'jakieś', a nakręcony za 100 mln dolarów remake Burtona był nijaki. Geneza pewnie i lepsza, ale nie zastąpi kultowych filmów z czasów dzieciństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie muszę kiedyś powtórzyć te stare "Planety Małp". Swoją drogą chociaż wychwalam "Genezę" i "Ewolucję" to zabrakło mi w nich czegoś takiego co na trwałe wryło by mi się w pamięć, jak choćby ostatnia scena ze Statuą Wolności z pierwszego filmu.

      Usuń
    2. ,Geneza'' świetna, ,, Ewolucji '' nie widziałem. A z klasyki, to wiadomo : jedynka uber alles. Dwójka ( ,, Benath of the Planet of the Apes'' ) jeszcze trzyma poziom , a z pozostałych widziałem jakieś dwie ( nawet nie pamiętam, które ) i jak dla mnie, to już była smętna chujówa typu małp[ka fiki miki.
      Remake Burtona zaskakująco bez wyobraźni . Nigdy typa nie lubiłem i słusznie.

      Usuń
  2. ja pamiętam zakończenie ostatniego filmu starej serii gdy udało się połączyć oba gatunki dzieci małp bawiły się z ludzkimi a w ostatniej scenie posąg cesara zapłakał (sorry za spoiler ) łzami pamiętam jeszcze serial który jakoś w końcówce lat 70 leciał w telewizji właściwie był to serialowy wariant pierwszego filmu jak dobrze pamiętam :)

    OdpowiedzUsuń